Ale przecież kontrargumentem może być przytoczenie sytuacji przeciwnej, kiedy czyjeś hobby w CV przywodzi bardzo pozytywne skojarzenia (np. w moim przypadku gra na instrumentach muzycznych). Powyższy argument nie jest więc trafiony. Inna sprawa, że dobry rekruter nigdy nie dopuści, by jego osobiste, subiektywne skojarzenia wywoływane przez czyjeś CV wpłynęły na całościową ocenę kandydatury, której centralnym elementem powinny być doświadczenie i kompetencje.
Próbując uogólnić, napisałbym, że wpisanie w hobby swojego CV raczej nie szkodzi, a czasem może pomóc, zwłaszcza jeśli:
1) jest interesujące, nietuzinkowe – tam, gdzie pracodawcy zależeć może na interesującej osobie
2) mówi o cechach kandydata, które mogą być przydatne na danym stanowisku (np. zorganizowanie wyprawy na ośmiotysięcznik jest znakomitym dowodem na umiejętności organizacyjne danej osoby)
_______
Pawle, a nie jest to trochę tak, że znając hobby (np. sporty, które uprawia) można użyć tej wiedzy w negocjacji zarobków? Np. zamiast kwoty, którą postuluje kandydat, uzmysłowić mu, że w pakiecie multisport, który dostanie, będzie mógł uprawiać swoje ulubione sporty. (Czasem trudno wyczuć co kandydata najbardziej przekona. Mój znajomy rekrutował człowieka, dla którego najważniejsza okazała się… stołówka pracownicza na miejscu!) A druga rzecz, to wydaje mi się, że jeśli klient ma dwie oferty, praktycznie takie same, a w jednej jest podane hobby siatkówka, w firmie zaś brakuje ludzi do zespołu siatkarskiego, to z przyjemnością wezmą tego siatkarza-amatora?
PS. Trafiłem na twojego bloga szukając informacji o 7n. Jeśli czytasz podania do pracy w Poznaniu, już niedługo przeczytasz moje CV (aha, ja nie znoszę siatkówki). A teraz będę anonimowy, bo chcę żadnych korzyści pochwalić twojego bloga. Bardzo interesujący! 🙂