Written by 14:26 osobowość, praca rekrutera 8 komentarzy

Najbardziej nieszczęśliwy kandydat w Polsce

Jednym z ciekawszych aspektów pracy rekrutera od zawsze była dla mnie możliwość spotykania osobowości nietuzinkowych, nawet jeśli – a może zwłaszcza wtedy gdy – nietuzinkowość ocierała się o zaburzenia osobowości.
_______
Kilka lat temu pisałem o słynnym (bo znanym dość powszechnie wśród rekruterów IT) przypadku kandydata, który – będąc odrzuconym w procesie rekrutacji – próbował szczęścia dalej, aplikując po kilku miesiącach ponownie, tyle że pod… zmienionym nazwiskiem. Po uznaniu, że zmienione nazwisko kandydata nie spowoduje wzrostu jego kompetencji interpersonalnych (choćby zwykłego kulturalnego zwracania się do ludzi), uznaliśmy, że nie będziemy nim zainteresowani, a o sprawie z czasem zapomnieliśmy.
Mówi się niekiedy, że świat jest mały. Rozmawiamy z kimś i nagle okazuje się, że ktoś trzeci jest naszym wspólnym znajomym. Albo całkiem niespodziewanie spotykamy naszego znajomego z jednego kontekstu (np. biznesowego) w zupełnie innym kontekście (np. na imprezie). Albo po prostu spotykamy kogoś dawno niewidzianego po latach i mówimy “jaki świat jest mały!”. Nie wiem, czy to do końca prawda z tą małością świata. Czy aby percepcji nie zaburza nam ten nasz konkretny, znany nam przypadek, podczas gdy nie uświadamiamy sobie miliona innych możliwych przypadków, które nie zaistniały, o których możliwości zaistnienia nie mamy pojęcia i dlatego nie mówimy sobie “świat jest duży”.
Spotkałem się niedawno w sprawie biznesowej z dwójką sympatycznych przedstawicieli pewnej firmy rekrutacyjnej. W pewnym momencie temat rozmowy zszedł na niesamowitych kandydatów w bliskiej nam branży IT. Moi rozmówcy spytali mnie, czy znam bloga “Pracuję w Polsce” (pracujewpl.blogspot.com). Odpowiedziałem, że nie znam, co wywołało ich zdziwienie, gdyż jest on ponoć – tak wywnioskowałem – znany. (Narzędziami internetowymi sprawdziłem później, że jednak raczej nie jest). Na blogu tym pewien kandydat w sposób obraźliwy opisuje swoje doświadczenia z firmami i rekruterami, tych ostatnich wymieniając z imienia i nazwiska, a nawet im grożąc…
Zacząłem czytać pierwsze, najbardziej archiwalne wpisy autora i już po kilku wymienionych firmach, do których aplikował i stanowiskach, na które aplikował, zapaliła mi lampka, a zapalnikiem był właśnie ów dawny kandydat dwojga nazwisk, Pan Piotr. W którymś z wpisów wymienił wręcz któregoś ze swych byłych pracodawców, dodając do tego czas spędzony tam (w miesiącach). Teraz sprawdzenie mojej intuicji było kwestią kilkunastu sekund. Bingo!
Wtedy dopiero historia – której zaledwie drobną jej część, jako firma swego czasu go rekrutująca, pisaliśmy – ułożyła się w większą całość. Całość znaczoną wielokrotnymi próbami aplikowania do różnych firm, próbami w zdecydowanej większości nieudanymi, powodującymi pewnie sporą frustrację i przelewanie jej “na papier” anonimowego bloga.
Nie wykluczam, że niektóre z uwag zawartych w wulgarnych wywodach Pana Piotra, są trafne, ukazując niską na ogół jakość rekrutowania na zwariowanym rynku IT, nie tylko w Polsce (niedawno mój kolega pojechał na rozmowę rekrutacyjną do Brukseli, by po 3 minutach rozmowy uświadomić sobie, że firma pośrednicząca zarekomendowała go na zupełnie niezbieżne z jego kompetencjami stanowisko). Niektóre spostrzeżenia – jak np. to z najnowszego wpisu, wnioskujące ze sposobu odnoszenia się szefa do pracowników w firmie o jej całościowej kulturze – mogą znamionować niezły zmysł obserwacyjny. Całościowo to jednak przykra i żenująca lektura.
Mimo to, jako rekruter cieszę się, że są tacy kandydaci jak Pan Piotr. W końcu gdyby wszyscy kandydaci byli profesjonalni, kulturalni, przewidywalni, ułożeni i dyplomatyczni, praca rekrutera straciłaby wiele ze swego smaku.
_______
(Visited 72 times, 1 visits today)
Close