Jednym z ciekawszych aspektów pracy rekrutera od zawsze była dla mnie możliwość spotykania osobowości nietuzinkowych, nawet jeśli – a może zwłaszcza wtedy gdy – nietuzinkowość ocierała się o zaburzenia osobowości.
_______
Kilka lat temu pisałem o słynnym (bo znanym dość powszechnie wśród rekruterów IT) przypadku kandydata, który – będąc odrzuconym w procesie rekrutacji – próbował szczęścia dalej, aplikując po kilku miesiącach ponownie, tyle że pod… zmienionym nazwiskiem. Po uznaniu, że zmienione nazwisko kandydata nie spowoduje wzrostu jego kompetencji interpersonalnych (choćby zwykłego kulturalnego zwracania się do ludzi), uznaliśmy, że nie będziemy nim zainteresowani, a o sprawie z czasem zapomnieliśmy.
Mówi się niekiedy, że świat jest mały. Rozmawiamy z kimś i nagle okazuje się, że ktoś trzeci jest naszym wspólnym znajomym. Albo całkiem niespodziewanie spotykamy naszego znajomego z jednego kontekstu (np. biznesowego) w zupełnie innym kontekście (np. na imprezie). Albo po prostu spotykamy kogoś dawno niewidzianego po latach i mówimy “jaki świat jest mały!”. Nie wiem, czy to do końca prawda z tą małością świata. Czy aby percepcji nie zaburza nam ten nasz konkretny, znany nam przypadek, podczas gdy nie uświadamiamy sobie miliona innych możliwych przypadków, które nie zaistniały, o których możliwości zaistnienia nie mamy pojęcia i dlatego nie mówimy sobie “świat jest duży”.
Spotkałem się niedawno w sprawie biznesowej z dwójką sympatycznych przedstawicieli pewnej firmy rekrutacyjnej. W pewnym momencie temat rozmowy zszedł na niesamowitych kandydatów w bliskiej nam branży IT. Moi rozmówcy spytali mnie, czy znam bloga “Pracuję w Polsce” (pracujewpl.blogspot.com). Odpowiedziałem, że nie znam, co wywołało ich zdziwienie, gdyż jest on ponoć – tak wywnioskowałem – znany. (Narzędziami internetowymi sprawdziłem później, że jednak raczej nie jest). Na blogu tym pewien kandydat w sposób obraźliwy opisuje swoje doświadczenia z firmami i rekruterami, tych ostatnich wymieniając z imienia i nazwiska, a nawet im grożąc…
Zacząłem czytać pierwsze, najbardziej archiwalne wpisy autora i już po kilku wymienionych firmach, do których aplikował i stanowiskach, na które aplikował, zapaliła mi lampka, a zapalnikiem był właśnie ów dawny kandydat dwojga nazwisk, Pan Piotr. W którymś z wpisów wymienił wręcz któregoś ze swych byłych pracodawców, dodając do tego czas spędzony tam (w miesiącach). Teraz sprawdzenie mojej intuicji było kwestią kilkunastu sekund. Bingo!
Wtedy dopiero historia – której zaledwie drobną jej część, jako firma swego czasu go rekrutująca, pisaliśmy – ułożyła się w większą całość. Całość znaczoną wielokrotnymi próbami aplikowania do różnych firm, próbami w zdecydowanej większości nieudanymi, powodującymi pewnie sporą frustrację i przelewanie jej “na papier” anonimowego bloga.
Nie wykluczam, że niektóre z uwag zawartych w wulgarnych wywodach Pana Piotra, są trafne, ukazując niską na ogół jakość rekrutowania na zwariowanym rynku IT, nie tylko w Polsce (niedawno mój kolega pojechał na rozmowę rekrutacyjną do Brukseli, by po 3 minutach rozmowy uświadomić sobie, że firma pośrednicząca zarekomendowała go na zupełnie niezbieżne z jego kompetencjami stanowisko). Niektóre spostrzeżenia – jak np. to z najnowszego wpisu, wnioskujące ze sposobu odnoszenia się szefa do pracowników w firmie o jej całościowej kulturze – mogą znamionować niezły zmysł obserwacyjny. Całościowo to jednak przykra i żenująca lektura.
Mimo to, jako rekruter cieszę się, że są tacy kandydaci jak Pan Piotr. W końcu gdyby wszyscy kandydaci byli profesjonalni, kulturalni, przewidywalni, ułożeni i dyplomatyczni, praca rekrutera straciłaby wiele ze swego smaku.
_______
(Visited 72 times, 1 visits today)
Ten gość z pracujewpl.blogspot to jest jakiś mega frustrat.
co za koleś 😀
Znając historię rekrutacji tego Pana osobiście wyciągnęłam wniosek, że pojawienie się z imienia i nazwiska na tym blogu to raczej komplement dla umiejętności weryfikacyjnych rekrutera….
Aaa, mąż mi to pokazywał. Gościa łatwo namierzyć, większość firm pewnie sama chętnie zapłaci za prawnika obrażanym pracownikom.
Przeglądając blog podlinkowany przez Pana we wpisie stwierdzam, że ów sfrustrowany człowiek nie dość że wystawia się na możliwość pozwu i wypłaty ogromnych odszkodowań osobom szkalowanym przez niego z nazwiska, to jeszcze sieje zamęt swoją postawą, powodując, że przez takich jak on, rekruterzy mogą podchodzić z pewną niechęcią do ludzi doświadczonych w branży. Sam mam sporo lat doświadczenia, ale cały czas się rozwijam i rozumiem Waszą – rekruterów – pracę. Wspólnymi siłami tylko jesteśmy w stanie coś sensownego zdziałać na rynku pracy. My bez rekruterów znaczymy tyle samo, ile rekruterzy bez nas 🙂 Panie Pawle, oby wszyscy zajmujący się rekrutacją traktowali takich typów jak autor bloga "Pracuję w Polsce" tak jak Pan, czyli wyłącznie w kategorii żartu i anegdoty.
"Mimo to, jako rekruter cieszę się, że są tacy kandydaci jak Pan Piotr. W końcu gdyby wszyscy kandydaci byli profesjonalni, kulturalni, przewidywalni, ułożeni i dyplomatyczni, praca rekrutera straciłaby wiele ze swego smaku"-nie sądze aby pracy rekrutera smaku dodawało obcowanie z tak prymitywnym i agresywnym w swych wypowiedziach Kandydatem.
właśnie oberwało się panu, Panie Pawle, bezpośrednio – z imienia i nazwiska.
Tak, widziałem. Taki jest niestety koszt posiadania "pozycji i pieniędzy" 🙂
PZ