Written by 20:13 informatycy, IT, praca rekrutera, rynek pracy 21 komentarzy

Czy rynek pracy przestanie kiedyś sprzyjać programistom?

Napisała do mnie czytelniczka z pytaniem, które pewnie nie raz zadawane było przez osoby dłużej obserwujące rynek pracy w IT. Pytanie brzmiało: czy, a jeśli tak, to kiedy skończy się tak duży popyt na ludzi sektora IT, zwłaszcza programistów? Czy rynek pracy zmieni się tu kiedyś wreszcie na tyle, by jeśli nawet nie stać się rynkiem pracodawcy, to przynajmniej zrównoważyć skutki obecnego stanu, gdzie dominującą pozycję mają pracownicy? 
Cytuję:
“Obserwując od dłuższego czasu z 1-wszego rzędu ‘dynamikę’ rynku IT/Dev, a mówiąc dosadniej – ostrą jazdę bez trzymanki, łapanki rekruterów na Devs’ów i QA’ów, licytację na zasadzie ‘kto da więcej’, ‘u którego pracodawcy jest większy fun, atrakcje, masaż pleców, etc.’, coraz częściej zaczęłam zadawać sobie proste pytanie – kiedy to się skończy?
Każdy trend ma to do siebie, że kiedyś się kończy… również na rynku pracy. Rynek pracownika zmienia się na rynek pracodawcy i odwrotnie, zapotrzebowanie na pracowników danej specjalności kończy się w miarę nasycenia rynku (pamiętamy początek lat 90-tych i boom na absolwentów zarządzania i marketnigu, na których czekała dynamiczna ścieżka kariery w korpo, po kilku latach kolejki w UP). Stąd też moje ostatnie rozważania w kontekście rynku IT. Zaczęłam zadawać sobie pytanie kiedy ten ‘trend’ się skończy, czy możliwy jest scenariusz nasycenia rynku (raczej nie czy a kiedy), bądź dajmy na to zwiększonej automatyzacji, który zakończy szaleństwo pracowników techniczych jak również pracodawców i rekruterów.
Ciekawa jestem Pana opinii na ten temat :)”
Trudne zadanie, ale spróbuję poprorokować, pobawić się w futurologa, przy czym muszę przyznać, że – pomimo 10 lat w rekrutacji w IT i jako takiej znajomości branży – w przepowiadaniu (jakiejkolwiek) przyszłości trudno mi uznać się za eksperta. Wypowiem się więc ostrożnie, podpierając się danymi i opiniami innych, cały czas z zaznaczeniem, że mogę się (lub ci, na których będę się powoływał) mylić.
Wydawać by się mogło, że przewidywania czy też oczekiwania czytelniczki dotyczące końca uprzywilejowanej sytuacji specjalistów IT są uzasadnione i mogą się spełnić:
a) Faktycznie każdy trend ma kiedyś swój koniec, rzeczywiście było na początku lat 90-tych tak, że absolwenci modnych wówczas kierunków robili zawrotne kariery, podczas gdy dziś ich młodsi o 20 lat koledzy, kończąć te same kierunki, zmagają się z bezrobociem. Dlaczego nie miałoby być tak z IT?
b) Rozwój technologii i jej ekspansja do różnych dziedzin życia tworzy popyt na kompetencje ludzi te technologie tworzących i rozwijających (specjalistów IT). Ale w samym IT też wiele procesów – dzięki rozwojowi technologii – jest automatyzowanych. Do wielu zadań (np. administratorskich czy programistycznych) potrzeba dziś mniej osób niż potrzeba było kiedyś.
c) Coraz więcej ludzi na świecie chce (i potrafi) programować. Programistom świata zachodniego (do którego ekonomicznie należymy) rośnie konkurencja w krajach atrakcyjniejszych kossztowo (zwłaszcza w Azji) – to tam w przyszłości mogą powędrować liczne stanowiska obsadzane dziś przez Europejczyków i Amerykanów.
d) Technologie starzeją się, a więc też starzeją się kompetencje osób je wykorzystujących. Powszechną kiedyś technologią w tworzeniu (front-endowej części) stron internetowych był Flash. Dziś (dosłownie: niedziela 18.01.2015) na najpopularniejszym polskim portalu pracy na ekspertów od Flasha czeka w całej Polsce tylko 15 ofert pracy, w tym połowa spoza IT (np. marketing on-line). 
To tyle z argumentów za tezą o możliwym wyhamowaniu zapotrzebowania na informatyków w przyszłości. Mocniejsze jednak argumenty, moim zdaniem, przemawiają za tym, że specjaliści IT, a zwłaszcza programiści, nie powinni się nadmiernie obawiać:
1) Przykład polskich marketingowców z początku lat 90-tych może być wyłącznie polską (lub regionalną) specyfiką, związaną bardziej z ówczesnym przełomem ustrojowym i ekonomicznym niż ilustrującą ogólną prawidłowość. W tamtym czasie ukończenie także wielu innych (niż ekonomia czy zarządzanie i marketing) kierunków również dawało dobry start w karierze. Absolwenci informatyki mieli “wzięcie” tak wtedy, jak i teraz.
2) (to chyba najważniejszy argument) Świat ciągle się informatyzuje i w dającej się przewidzieć przyszłości (10-20 lat) nadal będzie. W obszarze nowych technologii sensowne jest mówienie o częstych, dokonujących się na naszych oczach rewolucjach. Weźmy dwie pierwsze z brzegu: rozwój technologii mobilnych (i rosnącą liczbę smartfonów) oraz Big Data. Są obserwowanym na codzień faktem, za którym idzie wzrost zapotrzebowania na ekspertów IT poruszających się w tych obszarach. iOS Developer i Android Develoepr są na czele rankingu LinkedIna notującego wzrost liczby stanowisk, które jeszcze 5 lat temu nie były znane. (Na 10 pierwszych stanowisk 6 to stanowiska IT). To prawda, że w IT zadania też da się zautomatyzować. Ale nie zmniejszy to dużego zapotrzebowania np. na tych, którzy będą wiedzieć, jak nowymi technologiami (zautomatyzowanymi lub nie) wesprzeć biznes i zwykłych ludzi (nawet jeśli wsparcie to będzie oznaczało sprzedaż produktów czy usług zaspokajających sztucznie wytworzone potrzeby).
3) Wiele jest powodów, dla których tylko niewiele z zadań informatyków da się przenieść tam, gdzie jest taniej. Światowy boom na programowanie nie zaspokoi (a w każdym razie raczej nieprędko) potrzeby na programowanie wysokiej jakości, którego nie da się nauczyć w rok i nie da się nauczyć wszędzie i każdego. Relatywnie szybko może wzrosnąć liczba początkujących programistów, ale tych doświadczonych nie da się nagle pomnożyć. Tymczasem nawet tych pierwszych przybywa wolno, przynajmniej w Polsce, jak pokazują te dane GUS.
4) Technologie starzeją się, to prawda, ale na ich miejsce wchodzą cały czas nowe. Łatwiej będzie nauczyć się nowego języka programowania komuś, kto programował już wcześniej w jakimś innym (najlepiej jednak o wspólnym paradygmacie, np. obiektowym). Ale i wiele z tych pozornie szybko starzejących się technologii ma się dziś lepiej niż wielu skłonnych byłoby sądzić. Najpopularniejsze języki programowania nie zmieniły swojego statusu od ponad 10 lat (poza wyjątkiem olbrzymiego wzrostu popularności Objective-C).
Nawet poczciwy, liczący sobie ponad 5 dekad (!) COBOL ma się całkiem niieźle i posługujący się nim programiści nadal w większości dobrze sobie zawodowo radzą.
Zgadzam się z czytelniczką, że obecna sytuacja – nadmiernego popytu na programistów w stosunku do ich podaży – jest specyficzna, często mało komfortowa dla zatrudniających i rekrutujących, zwłaszcza jeśli skrajnie uprzywilejowana sytuacja pracowników wytwarza u niektórych tzw. syndrom primadonny. Trendy makro chyba im jednak sprzyjają. Tak to – powtórzę: dość ostrożnie i świadom swojej sporej tu ignorancji – widzę. Być może w niektórych zawodach IT czy w niektórych technologiach uda się zaobserwować okresową większą równowagę popytu na pracę i podaży pracy. Generalnie jednak, informatycy – a zwłaszcza programiści – raczej będą mieć “wzięcie”. Co może tylko cieszyć, gdyż rekrutacja, gdzie aplikują do ciebie tłumy zmotywowanych, gotowych na wszystko kandydatów byłaby… o tym może innym razem.
_______
rys.: www.networtech.com
(Visited 16 times, 1 visits today)
Close