W długiej, ośmioletniej już historii bloga “Rekrutacyjny” nie zdarzyło się dotychczas, by treści tu publikowane wywoływały wybuchy skrajnych i jednoznacznie negatywnych emocji. Jeśli jednak, rekruterze, trafiasz na najbardziej nieszczęśliwego kandydata w Polsce, spodziewaj się wszystkiego.
_______
Moje wymądrzanie się tutaj na tematy okołorekrutacyjne doczekało się wreszcie godnej recenzji i to nie od byle kogo, bo od postaci, która w świecie rekrutacji IT dorobiła się już pewnej sławy. O recenzji dowiedziałem się od współpracującego ze mną rekrutera, który zadzwoniwszy, zaczął po prostu od spytania, czy znam kandydata Piotra B. Oczywiście znałem i na wieść, że stałem się bohaterem wpisu, przystąpiłem do – przeczuwając, jakiego typu… – lektury.
Tymczasem kilka elementów w całym poście Pana Piotra autentycznie (piszę tu bez żartów) mi się spodobało. Widać, że treść płynęła prosto z serca, czytelnik jest w stanie wręcz odczuć (niestety złe) emocje, jakie owego 11. czerwca Pan Piotr wylał na klawiaturę i posłał w świat.
Bardzo ucieszyłem się z zaliczenia mnie do grona osób “na wyższych stanowiskach”. Miło też zrobiło mi się na słowa o “posiadanej pozycji i pieniądzach”. Fraza ta długo służyła mi za inspirację do żartów, gdy rozmawiałem ze znajomymi będącymi w temacie (“Czy mógłbyś wyświadczyć mi przysługę? Zważ proszę na moją pozycję i pieniądze”). Określenie mnie, obok drugiego bohatera wpisu, “królem życia” również było nie byle jakim miodem dla moich uszu i aż zastanawiam się, czy postawiona przez Pana Piotra diagnoza o moim wybujałym ego nie jest aby prawdziwa.
O ile emocjonalna strona wpisu (i łechcące próżność epitety) spodobały mi się, o tyle zawiedziony byłem licznymi niedostatkami w logice wywodu. Emocje chyba zanadto wzięły górę, przez co niektóre ze zdań skonstruowanych przez Pana Piotra brzmią niestety, jakby sklecił je rówieśnik bloga “Rekrutacyjny” (ośmiolatek). Panie Piotrze, jak bloger blogerowi mogę doradzić: proszę popracować nad stylem, może też przed opublikowaniem czegokolwiek dobrze byłoby pokazywać całość małżonce? Wiem, że nie ceni Pan zbytnio moich teorii “popieranych doświadczeniem”, ale zapewniam, że w kwestiach stylu (a zwłaszcza tam, gdzie grają emocje) ocena kogoś drugiego jest zwykle pożyteczna.
Kilkoro moich znajomych było na tyle zniesmaczonych, a wręcz zbulwersowanych wpisem Pana Piotra, że radziło mi wejść na drogę sądową (Artykuł 216 (§2) Kodeksu Karnego). Uczyniłbym to jednak z niechęcią. Wprawdzie człowiek z “pozycją i pieniędzmi” musi dbać o swoją reputację w internecie, ale szybko uznałem, że szkoda czasu i pięknego lata, by zajmować się biednym frustratem. Bycie “królem życia” przynosi mnóstwo przyjemniejszych rzeczy do robienia.
Na swoim LinkedIn’owym profilu Pan Piotr pisze, że interesują go w tym momencie tylko stanowiska menedżerskie. Zważywszy na pasmo niepowodzeń, jakim są opisywane przez niego rekrutacje do ról programistycznych, w których często (!) uczestniczy, pójście w zarządzanie jest jakąś strategią. Inna sprawa, że jeśli programuje on tak logicznie, jak się wypowiada, to odchodząc od programowania wyświadcza wielką przysługę użytkownikom swoich nienapisanych aplikacji.
Pan Piotr w roli IT Managera oznaczałby już jednak częściej bycie rekrutującym (do swojego zespołu) niż bycie rekrutowanym. Co to z kolei oznaczałoby dla przyszłych kandydatów aplikujących do Pana Piotra albo dla jego (nie daj Boże) przyszłych podwładnych, możemy sobie tylko wyobrazić.
Będę z ciekawością śledził Pańskie pisarskie postępy na Pana blogu, Panie Piotrze. Oczywiście w miarę możliwości czasowych – wie Pan, gdy jest się “królem życia”, czas płynie szybko. W imieniu przyszłych bohaterów wpisów proszę tylko o bycie wyrozumiałym. Nie ma sensu niepotrzebnie się krzywdzić. W końcu i tak jesteśmy – jak Pan to ujął – “skazani na niebyt za pewien czas”.
_______
fot.: “Wolf of Wall Street”, Paramount Pictures
(Visited 32 times, 1 visits today)
Tego "pana Piotra" faktycznie trzeba do sadu jak czytam jego wpisy, obraza kazdego i wszystko. Bulwersujące ze to nie zostalo jeszcze zgloszone.
Kto wie… Może już ma jakiś mały procesik
Mam pytanie techniczne, czy ktoś zna personalia tego człowieka?
Ciekawe spostrzeżenia.
Miałem okazję brać udział w rekrutacji u pana Pawła. Z tego co pamiętam, kazano mi napisać jakiś akademicki test programistyczny. Dostałem ~85%, trzeba było mieć 90%. Była druga szansa ale z innymi zadaniami, mój "score" spadł do ~80%. Było ciężko, nie udało się, trudno. Pojawił się smutek, smak goryczy, – wyjechałem. Za granicą przyjęli mnie z otwartymi rękoma. Mimo wszystko, nigdy ale to nigdy nie napisałbym tak podłego pozbawionego argumentów tekstu jak "pan Piotr B".
Pan Paweł to kulturalna osoba, z pozycją i pieniędzmi, która z pewnością dobrze realizuje swój potencjał i talent w sektorze rekrutacji. Być może mają złe metody odsiewu (nie ma dobrych!), być może nie wiedzą że wyniki takich testów w ogóle, albo pomijalnie korelują z efektywnością kandydata w realnej pracy – ale to nie powód do obelg ad personam do tak miłego, uczciwego człowieka jakim jest pan Paweł.
Dziękuję.
Witam Pana,
bardzo żałuję, że nie udało nam się nawiązać współpracy, bo sądząc po tym, co – i jak – Pan pisze, pewnie byłby Pan fajnym Konsultantem 7N.
Cóż, szkoda, że się nie udało; mam nadzieję, że jest Pan zadowolony z decyzji i dobrze się Panu układa na obczyźnie.
W ostatnich latach podchodzimy trochę bardziej zdroworozsądkowo do wspomnianego przez Pana testu. Nie zawsze jest on obowiązkowy (zależy od specyfiki stanowiska), a jeśli jest, to wynik 60% uznajemy zwykle za akceptowalny.
Jednym słowem, jesteśmy reformowalni, więc jeśli rozważałby Pan powrót do Polski, zapraszam 🙂
Pozdrawiam,
PZ
Pamiętam jak pewnego popołudnia na fotelu Piotra usiadł prezes, który przyszedł pogadać z programistami (było to jedyne wolne krzesło ponieważ Piotr poszedł już do domu). Następnego dnia wszyscy pracownicy tejże agencji otrzymali maila długości A4 jak bardzo się to Piotrowi nie spodobało oraz, że siadanie na jego fotelu i przestawianie go to forma mobbingu. Piotr objawił się nam ponownie po dwóch latach, przesyłając CV ze zmienionym nazwiskiem oraz aspirując do bycia managerem.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Zdaza sie – nie zawsze jest sie w szczycie formy podczas rozmowy.
Parokrotnie zdazylo mi sie przypomiec poprawna odpowiedz albo wymyslic duzo lepsze rozwiazanie problemu tuz po wyjscu z rozmowy.
Owszem zdazaja sie firmy, ktore podchodza do rozmow/testow tak aby uwalic kandydata (absolutnie nie mam na mysli 7N !), ale to raczej pojedyncze przypadki.
Raz mialem cos takiego ewidentnego w przypadku pewnych Irlandzkich Lini Lotniczych 😉 – gdzie mialem pokrycie kodu testami 99,9% a dostalem feedback, ze nie znam TDD … nie wiadomo czy smiac sie czy plakac ;).
Małe błędne założenie w tekście odnośnie sprawdzania stylu przez małżonkę p. Piotra:
z szacunkiem do płci przeciwnej jest u p. Piotra jeszcze gorzej, niż z szacunkiem do rekruterów, wiec nie sądzę, żęby p. Piotr miał małżonkę.
Paweł, po pierwsze szacunek za ton tej odpowiedzi!
Popłakałem się ze śmiechu, mam dziś lepszy dzień, dziękuję.