Written by 13:41 książki, rozwój zawodowy, satysfakcja w pracy, zarządzanie karierą

Wszechstronność vs specjalizacja. O przewagach generalistów nad fachowcami

Czy w świecie ekspertów, w którym od edukacji oczekuje się dania konkretnych umiejętności przydatnych na rynku pracy; świecie, gdzie płaci się za konkretne umiejętności a nie szerokość horyzontów – czy w takim świecie wychodzenie poza “swoją działkę” ma jakikolwiek sens? Bardziej niż przypuszczacie

 

Cenimy fachowców. Ufamy specjalizacji. Wierzymy w dogmat 10 000 godzin treningu, które trzeba poświęcić, by coś robić dobrze. Nasze przekonania o wartości dobrego znania się na wąskim wycinku widać w języku. My Polacy mamy swoje lekko pogardliwe “znać się na wszystkim i na niczym”. Anglicy mają Jack of all trades, master of none. Widać, że i polska i angielska mądrość ludowa nie ceni wszechstronności, utożsamiając ją z bylejakością.

Idealna kariera w świecie ceniącym specjalizację to wczesny (najlepiej jeszcze w szkole średniej) wybór tego, co będzie chciało się w życiu robić, później konsekwentny wybór odpowiednich studiów, jak najwcześniej zdobywane doświadczenie zawodowe i tak dalej – zgodnie z planem, zgodnie ze specjalizacją. Idealna kariera w świecie sportu czy muzyki to wybór specjalizacji jeszcze w dzieciństwie i dalej tak samo – konsekwetnie, bez tracenia czasu na rzeczy nie związane z tym, w czym mamy być dobrzy.

Od zawsze czułem, że coś mi nie pasuje w tym modelu. Choć zawsze ceniłem ekspertów, jeszcze bardziej ceniłem tych ekspertów, którzy poza swoim obszarem specjalizacji umieli jeszcze coś innego albo przynajmniej wiedzieli, że świat nie kończy się na tym, w czym są dobrzy. Czytając CV kandydatów, nigdy nie pomijałem sekcji hobby i szczególnie zwracałem uwagę na takie pasje, które nie szły w parze ze ścieżką zawodową. Programista sklejający w wolnym czasie modele statków z XVIII w. był zapamiętywany był przeze mnie bardziej niż programista w wolnym czasie programujący.

Z ciekawością więc sięgnąłem kilka miesięcy temu po książkę “Range: Why Generalists Triumph in a Specialized World” Davida Epsteina. Liczyłem na dobre naukowe (albo przynajmniej popularnonaukowe) opracowanie tego, co gdzieś tam intuicyjnie przeczuwałem.

Dlaczego generaliści mogą triumfować w wyspecjalizowanym świecie? (Piszę “mogą”, bo wolę unikać śmiałych tez i zbyt dużych uproszczeń). W skrócie: dlatego, że świat, w którym żyjemy, jest zbyt złożony i zbyt zmienny, by jedna wąska ścieżka, jeden precyzyjny i niezmienny sposób robienia rzeczy wystarczał. Współczesny świat jest bardziej jak gra w tenisa niż gra w golfa.

W grze w tenisa mamy więcej nieprzewidywalności, zewnętrzne okoliczności (zwłaszcza to, jak zachowa się rywal) wpływają na naszą sytuację w nieskończenie urozmaicony sposób. Wypróbowane dotychczas metody mogą okazać się niewystarczające, a nawet przeciwskuteczne, gdy trafimy na przeciwnika o specyficznej charakterystyce. W golfie natomiast w większości sytuacji, ze względu na jego większą powtarzalność, raz wypracowany i udoskonalony sposób uderzania zwykle wystarcza, by odnieść sukces. Oczywiście i tu mamy zmienność (choćby otoczenia czy kijów), ale daleko mniejszą.

Wybitny tenisista Roger Federer, zanim na dobre zajął się tenisem, intensywnie grywał w piłkę nożną, koszykówkę i badmintona. Twierdzi, że to zwłaszcza trening tego ostatniego dał mu niezwykłą koordynację wzrokowo-ruchową (hands-eye coordination). Wybitny golfista Tiger Woods swemu sportowi poświęcił się od dzieciństwa, swój pierwszy kij golfowy otrzymując od ojca zanim skończył dwa lata. Wczesna specjalizacja i konsekwencja (plus niewątpliwy talent) przyniosły efekt między innymi dlatego, że powtarzalność i raz wypracowany sposób robienia rzeczy w tej dyscyplinie (inaczej niż w tenisie) sprawdzają się wyjątkowo dobrze.

Współczesny świat, w tym świat naszej pracy, zdaniem autora książki są bardziej jak realia gry w tenisa niż jak w golfa. Charakteryzuje je nieprzewidywalność, brak szybkiego i jednoznacznego feedbacku oraz konieczność stosowania złożonych środków do osiągnięcia celu. To tzw. nieprzyjazne środowisko uczenia się (wicked learning environment, w opozycji do kind learning environment). W świecie takim opłacalne jest – zanim wybierze się i zacznie doskonalić najlepszy sposób działania – popróbowanie różnych metod, czerpanie z różnych dziedziń, bycie otwartym na modyfikację przyjętych strategii i taktyk.

Tyle teoria. Jak Epstein dowodzi wyższości generalistów w konkretnych sytuacjach? Przytacza wiele badań i obserwacji. Jak to, w których zanalizowano tysiące karier absolwentów uczelni wyższych w Szkocji, Walii i Anglii. W tej pierwszej studenci podczas pierwszych dwóch lat mają bardzo urozmaicony program studiów, mogąc nawet po tym okresie próbować różnych przedmiotów, podczas gdy w Walii i Anglii studenci wybierają specjalizację już przed college’em. Efekt? To Walijczycy i Anglicy już w pierwszych latach kariery zawodowej o wiele częściej niż Szkoci porzucają swą – tak wcześnie wybraną – ścieżkę zawodową. Szkoci natomiast, dzięki większej możliwości popróbowania różnych rzeczy, częściej trafniej wybierają swój zawód.

Inna ciekawa przytoczona analiza dotyczyła losów start-upów w USA w zależności od wieku ich założycieli. Wydawać by się mogło, że musi tu zwyciężyć młodość z jej inteligencją i energią. (“Młodzi ludzie są po prostu bardziej inteligentni” – M. Zuckerberg). Tymczasem to nabywane wraz z wiekiem doświadczenie i większa wiedza o świecie założyciela start-upu czynią jego powodznie bardziej prawdopodobnym. 50-letni założyciel start-upu ma prawie dwukrotnie większą szansę, że jego firma osiągnie finansowy sukces niż 30-latek, a ten z kolei nadal większą niż 20-latek.

Co by doradził planującym karierę autor książki?

1) Jeśli jesteś na początku, próbuj różnych rzeczy, na specjalizację będziesz mieć jeszcze czas.

2) Nawet gdy wiesz, co chcesz robić, nie zamykaj się wyłącznie w swojej działce. Bądź ciekawy świata, inspiruj się różnymi dziedzinami. Staraj się być tzw. Człowiekiem T (mającym głęboką wiedzę w jakiejś dziedzinie, a do tego szeroką, horyzontalną orientację w innych dziedzinach) niż Człowiekiem I (mającym tylko głęboką wiedzę w jednej dziedzinie).

3) Zapomnij o haśle: Winners never quit and quitters never win. Czasem lepiej odpuścić.

4) Nie daj się zaszufladkować przez testy osobowości, kwesionariusze wzorów zachowań, analizy predyspozycji, talentów itp. Tylko spróbowanie czegoś da Ci odpowiedź, czy będziesz w tym czymś czuć się dobrze, z szansę na robienie tego dobrze.

5) Miej hobby. Laureaci nagrody Nobla 22 razy częściej niż inni naukowcy mają hobby artystyczne, ale każda pasja nie związana z nauką pozytywnie koreluje z osiągnięciami akademickimi naukowca.

Ja bym dodatkowo doradził – cóż, że w kontrze do książki:

6) Nie przeginaj. Jeśli znasz angielski na poziomie “tak sobie”, to raczej doskonal dalej angielski niż zabieraj się za naukę innych języków. Nie myl wszechstronności z nie umieniem niczego dobrze.

 

Przytoczyłem na początku angielski zwrot a jack of all trades is a master of none jako dowód, że mądrość ludowa nie ceni specjalnie wszechstronności, woląc wąską specjaliazację. Tymczasem jest też wersja tego przysłowia (niektórzy nawet twierdzą, że to wersja oryginalna) brzmiąca: a jack of all trades is a master of none, but oftentimes better than a master of one. I o tym jest książka “Range”.


_______
foto: Pixbay via Pexels.com

(Visited 1 072 times, 1 visits today)
Close